29 luty - do jego końca została godzina. Następny 29 dopiero za 4 lata :) Dzisiejszy dzień zapisze się w mojej pamięci jako dzień szczęśliwy. Jakoś tak wszystko nabiera sensu, wyjaśnia się, buduje na nowo. Jedna sprawa tylko mnie martwi, ale nie jestem już w stanie nic zrobić, więc muszę się nauczyć z tym żyć. Generalnie dzisiejszy dzień jest od początku do końca udany, chyba już nic nie jest w stanie popsuć mi humoru, po prostu nic! W szkole jakoś się przeżyło, mimo 8 strasznych lekcji, ale jakoś nie przywiązywałam do tego dziś wagi. Zleciało szybko. Po szkole same dobre wiadomości, nowy telefon za dwa dni, w sobotę mecz (i oby był udany). Na treningu jak najbardziej dobrze, aż się dziwię, że to mówię. Pierwszy raz od baaardzo dawna mi coś wyszło, coś dzięki czemu mam ochotę ciągnąć to dalej. Ogólnie chyba wszystko się poprawia, zmienia na lepsze. Zdecydowanie lubię taki stan!
Czasami człowiek musi stracić, by zobaczył, czy kochał.