niedziela, 27 listopada 2011

I need a happiness

 Muszę w końcu odnaleźć dla siebie odpowiednie miejsce w tym pełnym nienawiści świcie. Zastanawiam się po co w ogóle istnieje coś takiego jak kłótnie? Może i dzięki nim ludzie łączą się jeszcze bardziej, jednak kłótnie mogą bardzo ludzi podzielić i oddalić od siebie na zawsze.. Chyba zaczyna być okej. Bynajmniej troszeczkę się polepsza. Wczorajszego dnia, wieczoru, nocy zero myśli o tym wszystkim, o nim, o jakichkolwiek problemach. Taki dzień, noc były mi potrzebne! A teraz wszystko jakoś nabiera barw, na razie bladych, ale to już zawsze jakiś krok do szczęścia. Dla mnie liczy się każdy taki krok, nawet najmniejszy. Rozmawiamy ze sobą, tak po prostu.. O wszystkim i niczym, jak kolega i koleżanka.. w końcu.


Mam wyjebane na ludzi którzy pamiętają o mnie tylko jak coś chcą.

sobota, 26 listopada 2011

...

 Dzisiejsza pogoda i samopoczucie mnie przytłacza. Pogoda jest jakaś nijaka, niekonkretna, nie lubię takiej. Muszę pozbierać swoje wszystkie myśli, poskładać do kupy i nad pewnymi rzeczami i sprawami się mocno zastanowić. Dzisiaj w nocy nawet do snu musiałeś mi się wpierdolić? Ja powoli i boleśnie zapominam, a ty jeszcze wchodzisz w moje sny? To wszystko sprawia, że nie mogę zapomnieć i to wszystko nie jest już takie proste jak sobie wyobrażałam. Kiedyś zapomnę, może. Będzie to trwało wiele dni, miesięcy może i nawet lat, ale w końcu zapomnę, prawda? Muszę! Inaczej nie dam rady dalej. Zapomnieć - moje najnowsze postanowienie i jego się trzymam. Dziękuję osobą które mogę nazwać przyjaciółmi i pomagają mi w tym wszystkim. Dziękuję, że was mam, że jesteście, że wiem, że ZAWSZE mogę na was liczyć i nigdy was nie zabraknie. 'Choć teraz jest zimno, bardzo zimno, przydałoby się jakieś 36,6 obok! ' Oj, bardzo by się przydało. Czekam na kogoś, na kogoś komu będę mogła w pełni i bezgranicznie zaufać, kiedyś Cię odnajdę. Przecież każdy ma gdzieś tam swoja drugą połówkę, tylko trzeba umieć ją odnaleźć..

nadzieja.. to ona sprawia, że czekamy choć wiemy, że i tak nic się nie stanie.


piątek, 25 listopada 2011

wspomnienia powracają..


Wczorajszy chillout się całkiem udał. Pomijając to, że w nocy wspomnienia uderzyły znów. Jednak mimo to wcześniej było dobrze, odreagowanie wszystkiego było mi potrzebne. Niestety to było tylko na chwilę, szkoda. Mam ochotę stąd wypierdolić jak najdalej, po prostu wyprowadzić się i zacząć wszystko od nowa... WSZYSTKO. ostatniego miesiąca wypłynęło chyba więcej łez niż kiedykolwiek. Mam nadzieję, że to nie będzie trwało długo, bo na prawdę nie daję już rady. Powoli wysiadam. Chciałabym wszystkie problemy zepchnąć w niepamięć. Wiem, mam ciężki charakter, niestety. Czasami sama tego żałuję, ale już taka jestem. Nie zmienię tego. Uwielbiam radzić innym, kocham gdy na ich twarzach dzięki mnie pojawia się uśmiech, ale po protu kurwica mnie bierze jak nie mogę pomóc samej sobie, zawsze wolałam, żeby ktoś był szczęśliwszy niż ja. Może to zabrzmi egoistycznie ale czy nie czas zamartwić się też o własne szczęście? Popełniłam wiele błędów w życiu, wiele, o wiele za dużo. Chciałbym je naprawić bardziej niż cokolwiek innego, ale nie potrafię. Nie mam pojęcia jak. To wszystko minęło i nigdy już nie wróci.
Nie mam już Ciebie, największa strata nienawidzę za to siebie życia i całego świata, jeszcze raz zatańcz ze mną... -pih ~ ten fragment odtwarza między innymi to co czuję.

a wieczorami, przy gorącej herbacie, pod ciepłym kocem i z dobrą muzyką siedzę i znów wspominam Ciebie. norma.


środa, 23 listopada 2011

ciągłe zmiany..

 Niby jest coraz coraz lepiej, wszystko się zmienia na takie jakie być powinno, a jednak czuję tą głupią pustkę od środka. Czegoś tu brakuje. Jakiejś części mojej własnej układanki nie ma.. Po prostu sobie znikła, możliwe, że zgubiłam ją gdzieś w pogoni za tym, żeby nadążyć za codziennością. Tak niestety bywa w dzisiejszym świecie, ludzie się wszędzie spieszą. Po prostu wszędzie, ani chwili wytchnienia. Nawet nie mają czasu, żeby usiąść i spokojnie porozmyślać czy to ma w ogóle sens, czy właśnie tak chcieli przeżyć swoje życie? W końcu mamy tylko jedno i trzeba je wykorzystać w 100 procentach, jak najlepiej umiemy. Ja właśnie zastanawiam się nad sensem mojej pasji. Mianowicie siatkówki. Kocham ją po prostu uwielbiam, może to się wydawać nienormalne, ale jest częścią mnie, częścią mojego życia. Jednak niestety los układa się różnie i może akurat nie jestem do tego stworzona mimo, że to kocham całą sobą? Czuję nieopisaną dumę kiedy coś mi się uda w tej dziedzinie. Jednak czy parę sekund szczęścia jest warte tylu łez, zamartwień, czasu, energii, wytrzymałości psychicznej...? Może tak może nie?! Zależy od tego co jest dla kogo priorytetem. Osobiście uważam, że warto na prawdę warto tak dużo poświęcić nawet dla paru sekund szczęścia, bo każda sekunda szczęścia jest nieopisaną dawką energii, która daje nam siłę na dalsze działania.
Jutrzejszego dnia trzeba zapomnieć o wszystkich smutkach, cierpieniach, przemyśleniach i nieważne jak będzie źle choć jutro o tym zapomnę. O tak na pewno taki dzień jest mi bardzo potrzebny. Mam nadzieję, że będzie cudowny i niezapomniany. Dlatego też jutro będę za bardzo zabiegana i zajęta, następny wpis będzie dopiero za 2 dni :)

Przyjaciele są najważniejsi i choćby się waliło i paliło, masz obowiązek z nimi być i ich wspierać kurwa!

wtorek, 22 listopada 2011

szarości ciąg dalszy..


 Moje zmiany humoru robią się nieznośne do granic możliwości. Pół dnia jest cudownie, aż chce się skakać z radości, a później przychodzą chwilę smutku i jakiś przemyśleń. Po co ja tyle myślę o różnych sprawach?! To tylko i wyłącznie wykańcza od środka, a poza tym niczego nie zmienia. Dzisiejszego dnia zobaczyłam na własne oczy jak ludzie potrafią być okrutni i nieczuli na krzywdę innych. Rozumiem, że można kogoś nie lubić, nienawidzić, ale żeby patrzeć jak cierpi, patrzeć jak płacze i mieć z tego radość? To już jest totalne dno. Wiadomo, że każdy ma wrogów, lub osoby które najchętniej by omijał szerokim łukiem. Na swoim przykładzie mówiąc to mam osobę której nie trawię. Po prostu nienawidzę jej. Lecz to nie oznacza, że mam od razu robić z jej życia piekło. Po prostu mijamy się bez słowa i tolerujemy.. Nawet jeśli zobaczyłabym ją płaczącą nie potrafiłabym być na to obojętna i przejść obok z uśmiechem na twarzy.. Choć może to tylko ja tak myślę, inni nie patrzą na to moimi oczyma i dostrzegają niektóre sprawy zupełnie inaczej..
Powoli zaczynam się przyzwyczajać do tego, że pewne osoby tracę. Po prostu odchodzą bez słowa pożegnania.. Czasami też wydaje mi się, że ja jestem dla innych w stanie poświęcić wszystko co tylko posiadam, a oni jakoś dla mnie tego by nie zrobili. Choć może to być tylko moje głupie wrażenie i wymysły. Miejmy nadzieję, że jestem przewrażliwiona..

'Czasami mam wrażenie, że ludzie się nie zmieniają tylko ja ich lepiej poznaję..'


poniedziałek, 21 listopada 2011

mniej szarości, więcej kolorów życia?

Dzisiejszego dnia świat nabrał lekkich kolorowych odcienie. Nie jest już tak w zupełności szary, może to i lepiej? O tak, na pewno lepiej! O wiele. Może nie długo będzie już całkiem kolorowy, idealny, bez problemów? Chciałabym i o tym marzę. Zdałam sobie sprawę z paru najważniejszych rzeczy, moje problemy są błahostką w porównaniu do problemów które mają inni. Jakby spojrzeć na to z perspektywy kogoś kto traci rodzinę, przyjaciół, po prostu wszystko co posiada.. Moje problemy wydają się wtedy głupie i aż nienormalnym jest się nimi przejmować. A jednak można. Ale czym by było szczęście jeśli nie zaznalibyśmy nigdy cierpienia? Nie docenilibyśmy go tak bardzo jak powinniśmy. Mimo paru spraw które lekko mówiąc się pieprzą jest całkiem okej. Do wytrzymania. Moja myśl na teraz, której muszę się trzymać - "Jak nie ten, to następny". Bezwarunkowo muszę ją zapamiętać! Co do reszty to może i się powtórzę z poprzedniego wpisu, ale na prawdę mam szczęście, że mam kogoś kogo mogę nazwać moim najprawdziwszym przyjacielem. Dziękuję całemu światu, że miałam okazję poznać kogoś takiego! jeszcze jedyne 220 dni do wakacji, jedyne albo aż. grr, trzeba jakoś wytrzymać. Już bardzo irytuje mnie codzienna monotonia, która jest każdego roku szkolnego. Oczywiście pomijając weekend'y które staram się wykorzystywać w pełni i jak najlepiej!

PS Sposób z proszkiem do pieczenia pomieszanym z wodą, żeby zachorować na mnie nie zadziałał! A miałam tak przeogromną chęć nie pójścia do szkoły przez jakieś kolejne 3 dni.. :>

"Wiesz dobrze, że bywają takie momenty kiedy uśmiechasz się tylko po to, żeby się nie rozpłakać.."


niedziela, 20 listopada 2011

szara rzeczywistość


Słuchając smutnej piosenki myślę od jakich by zacząć tutaj słów. Jednak dzisiejszego smutnego wieczoru nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Czasami dopadają mnie takie chwile na przemyślenia.. Dzisiejszy wieczór jest właśnie taką chwilą. i to dzieje się coraz częściej. To chyba zły znak. Patrząc w przeszłość chciałabym do niej powrócić. Była bezproblemowa, przyjemna, radosna.. Nie przejmowałam się jutrem, nie przejmowałam się niczym. Przeciwieństwo teraźniejszości. Jednak nie, nie mogę powracać do przeszłości, muszę skupić się na teraźniejszości, żeby jej nie spieprzyć. Doszłam do wniosku, że powoli muszę się ogarnąć, bo tak nie da się normalnie funkcjonować. Myśli przeszkadzają w nawet najprostszych czynnościach. Chociażby teraz powinnam robić coś innego niż tutaj pisać, ale wolałam wylać swoje myśli gdzieś, gdziekolwiek. Po prostu wylać to wszystko na kartkę. Opisać to, wydaje mi się, że to może mi pomóc i choć na chwilę zapomnę o tym co się teraz dzieje. Moim największym marzeniem teraz jest znaleźć prawdziwe niekończące się szczęście. Fakt, zawsze są chwile słabości, smutku, cierpienia, ale to prowadzi tylko do tego by było lepiej. Czasami trzeba upaść na dno, żeby później móc podnieść się na sam szczyt. Do szczęścia potrzebne mi tak niewiele, rodzina, przyjaciele, zdrowie, a i miłość by się przydała. Mieć w końcu w kimś oparcie. Przytulić się w zimowe wieczory, które niebawem nadejdą. Niestety to tylko gdybanie, rzeczywistość jest inna, bardziej ponura. Oczywiście nie przesadzając u mnie nie jest jeszcze najgorzej, mam przyjaciół, na których uważam że na prawdę mogę polegać. Mimo, że czasami się zastanawiam kto tak na prawdę jest wobec mnie w zupełności szczery. Kto gdybym wylądowała w szpitalu przejął by się tym choć trochę. Mimo właśnie takich przemyśleń, wiem, że mam osoby na które mogę liczyć, polegać na nich, spędzić z nimi czas, wyżalić się, powygłupiać..

Ciekawa też jestem ile razy wybaczę jeszcze komuś, tylko dlatego, że jest dla mnie zbyt ważny i nie chcę go stracić. Pewnie setki setki razy, ale warto!

Czasami nachodzą mnie myśli, że może jednak niepotrzebnie od razu Cię odrzuciłam. Czasami myślę, że dobrze postąpiłam. Denerwuję mnie ta ciągła zmiana mojego zdania.. Mogłam spróbować? Może by to odmieniło moje życie, a może nie? Nie wiadomo. Sama zawsze powtarzałam, że należy próbować w życiu wielu rzeczy i nie bać się wyzwań. Niestety umiem tylko radzić innym, ale sama sobie życia poukładać to już nie potrafię.. Bywa. 

PS wszystkiego najlepszego z okazji 39 urodzin mamo :*